-Itachi ...
-Nie już nie daleko- westchnął- Błagam nie pytaj mnie. Sakura co ci się stało ?
-Niedobrze mi- trzymałam kurczowo klamkę drzwi...
-Ale z tobą utrapienie- pospiesznie zaparkował samochód na poboczu i pomógł mi wyjść na zewnątrz - Pooddychaj świeżym powietrzem.
Usiadłam na duży kamień i głęboko oddychałam. Itachi stał oparty o samochód i przyglądał mi się. Nie lubię jak ktoś się we mnie tak wpatruje. Czemu nie potrafię z jego oczu nic wyczytać. Jest jak skała, skała którą nie mogę skruszyć. Nudności powoli odpuszczały.
-Chcesz się napić ?
-Tak- podał mi butelkę.
-Lepiej ci już ? Możemy jechać dalej, jesteśmy prawie na miejscu.
-Myślę, że tak.
-To świetnie- pogłaskał mnie po głowie, schował ręce do kieszeni i wolnym krokiem ruszył w stronę auta.
Zatrzymaliśmy się przed małym, drewnianym domkiem w środku lasku. Nie był to duży budynek, ale miał dwa pietra. Brunet wyjął nasze bagaże z samochodu i po chwili grzebania w kieszeniach wyciągnął klucze od domku. Zamknął bagażnik i ruszył w stronę drzwi. Kiedy uporał się ze starym zamkiem gestem ręki zaprosił mnie do środka. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to kominek sporych rozmiarów. Meble jak i ściany były drewniane. Na środku salony leżał biały kudłaty dywan. Kilka obrazów i figurek nadawały pomieszczeniu ciepła i uroku. Przeszliśmy do sypialni gdzie stało dwuosobowe łóżko ze świeżą białą pościelą.
-Powinnaś się rozpakować i trochę poleżeć.
-A co z moimi obowiązkami jako twoja osobista służąca mój panie ? - świdrowałam go wzrokiem.
-Zwalniam cię z tej posady...
-Ależ młody pani-
-Skończ proszę. Powinnaś się cieszyć z tego co powiedziałem, a nie odwalać jakieś głupie scenki.
-Phi...Dziękuję, że się nade mną zlitowałeś.
-Litość? Nie to nie to.
-To może mi wytłumaczysz co cię skłoniło do takich przemyśleń?
-Nie teraz, może później...- ruszył w stronę wyjścia z pokoju- Nawet nie wiesz jak bardzo mi teraz jesteś potrzebna. Być może to ty mnie wybawisz...
Zaniepokoiły mnie jego słowa, które wypowiedział prawie niesłyszalnie. Co on kombinuje? Może i znam prawdę o sobie, ale on jest chodzącą zagadką. Nie podoba mi się to. Wypakowałam swoje i przy okazji Itachiego ciuchy i położyłam się na łóżku. Trochę kręciło mi się w głowie. Martwię się o niego, przez te ostatnie dni jest jakiś dziwny. Przez to, że przebywam z nim dość często staje się dla mnie kimś ważnym. Nie mogę to nazwać jeszcze miłością. Ciągnie mnie do niego jakby był jakimś magnesem. Nie zorientowałam się jak zasnęłam.
Przebudziłam się, gdy za oknem zachodziło słońce. Przekręciłam się na drugi bok i natchnęłam się na twarz leżącego obok mnie Itachiego. Uśmiechnęłam się lekko, a on pogładził wierzchem dłoni mój policzek, po czym swoje czoło oparł na moim.
-Nie masz gorączki, a już się wystraszyłem, że się rozchorujesz.
-Jak widzisz wszystko ze mną dobrze. Od kiedy jesteś aż tak przesadnie miły ?
-Nie rozumiem o co ci chodzi - zmarszczył brwi - Zachowuję się przecież jak zazwyczaj.
-Mylisz się. Zupełnie inaczej odnosisz się do mnie w domu. Tu jesteś jakiś milszy, ale też bardziej rozkojarzony. Martwię się o ciebie.
-Nie musisz. Wiesz przecież, że zupełnie nic się nie dzieje.
-Trudno mi w to uwierzyć. Ale powinieneś już wiedzieć, że możesz mi wszystko powiedzieć. Jestem ci bardzo wdzięczna, że mogłam zostać, w dalszym ciągu trochę się ciebie boję, po tej sytuacji ze szkłem, jednakże w sercu czuję, że coś każe mi być przy tobie... Jeszcze tego w pełni nie pojęłam.
-Miło mi to słyszeć. Gdybym zapytał się czy zostaniesz ze mną przez resztę życia jako moja żona, co byś odpowiedziała?
-Nie zgodziłabym się.
-Jesteś strasznie zimna- pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
-Tu nie chodzi o ciebie, no dobra może w jakimś stopniu tak. Nie odnalazłabym się w roli twojej żony. Nie chcę mieć męża, dzieci i wielkiego domu z ogródkiem.
-Może coś na to zaradzę ?
-Nie próbuj. Zostanę przy tobie, gdyż muszę, ale mam też własne powody. Niezależnie od wszystkiego i tak "będę twoja".
-Jesteś zła na swoją rodzinę, że tak łatwo cię oddali ?
-To raczej nie złość. Taka moja rola, przecież urodziłam się by mieć taki los.
-Jesteś nadzwyczajnie inteligentna- pocałował mnie w czoło - Ale na serio nie-
-Itachi, nie, nigdy przenigdy bym się nie zgodziła.
-Dobra już więcej nie pytam...Ale wiedz, że i tak dopnę swego - wypowiedział te słowa z grobową miną - A skoro czujesz się lepiej chciałbym cię gdzieś zabrać.
-Gdzie?
-Tajemnica - zadzwonił jego telefon - Poczekasz minutkę ?
-Jasne.
Brunet wyszedł z pokoju. W prawdzie mówiąc zaskoczył mnie pytaniem o małżeństwo. Ciężko mi go rozgryźć, no bo jaką korzyść miałby ze zrobienia najpierw ze mnie swojej pokojówki, a później żony. Teraz jak sobie dobrze przypomnę, to przy rozpakowywaniu jego rzeczy zauważyłam pudełeczko z jakimiś tabletkami. Nie było nazwy, a całkowicie wyleciało mi z głowy, aby zapytać się o nie Itachiego, chociaż go znając to pewnie odburknąłby tylko coś, nie tłumacząc mi w końcu nic. On i te jego humory. Czekałam na niego jeszcze kilka dobrych minut.
-Przepraszam, miałem naprawdę ważną sprawę do obgadania
-Rozumiem- odpowiedziałam lekko już znudzonym głosem.
-W zamian mogę ci powiedzieć gdzie idziemy...
-Chętnie posłucham- rozpromieniłam się- Nie lubię niespodzianek.
-Pamiętasz to jezioro, które mijaliśmy jadąc tu?
-Tak. Było naprawdę piękne.
-Co powiesz na to, abyśmy się nad nie wybrali ? Możemy podziwiać piękny zachód słońca...
-Kusząca propozycja.
-To ruszajmy- złapał mnie za rękę.
Przebudziłam się, gdy za oknem zachodziło słońce. Przekręciłam się na drugi bok i natchnęłam się na twarz leżącego obok mnie Itachiego. Uśmiechnęłam się lekko, a on pogładził wierzchem dłoni mój policzek, po czym swoje czoło oparł na moim.
-Nie masz gorączki, a już się wystraszyłem, że się rozchorujesz.
-Jak widzisz wszystko ze mną dobrze. Od kiedy jesteś aż tak przesadnie miły ?
-Nie rozumiem o co ci chodzi - zmarszczył brwi - Zachowuję się przecież jak zazwyczaj.
-Mylisz się. Zupełnie inaczej odnosisz się do mnie w domu. Tu jesteś jakiś milszy, ale też bardziej rozkojarzony. Martwię się o ciebie.
-Nie musisz. Wiesz przecież, że zupełnie nic się nie dzieje.
-Trudno mi w to uwierzyć. Ale powinieneś już wiedzieć, że możesz mi wszystko powiedzieć. Jestem ci bardzo wdzięczna, że mogłam zostać, w dalszym ciągu trochę się ciebie boję, po tej sytuacji ze szkłem, jednakże w sercu czuję, że coś każe mi być przy tobie... Jeszcze tego w pełni nie pojęłam.
-Miło mi to słyszeć. Gdybym zapytał się czy zostaniesz ze mną przez resztę życia jako moja żona, co byś odpowiedziała?
-Nie zgodziłabym się.
-Jesteś strasznie zimna- pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
-Tu nie chodzi o ciebie, no dobra może w jakimś stopniu tak. Nie odnalazłabym się w roli twojej żony. Nie chcę mieć męża, dzieci i wielkiego domu z ogródkiem.
-Może coś na to zaradzę ?
-Nie próbuj. Zostanę przy tobie, gdyż muszę, ale mam też własne powody. Niezależnie od wszystkiego i tak "będę twoja".
-Jesteś zła na swoją rodzinę, że tak łatwo cię oddali ?
-To raczej nie złość. Taka moja rola, przecież urodziłam się by mieć taki los.
-Jesteś nadzwyczajnie inteligentna- pocałował mnie w czoło - Ale na serio nie-
-Itachi, nie, nigdy przenigdy bym się nie zgodziła.
-Dobra już więcej nie pytam...Ale wiedz, że i tak dopnę swego - wypowiedział te słowa z grobową miną - A skoro czujesz się lepiej chciałbym cię gdzieś zabrać.
-Gdzie?
-Tajemnica - zadzwonił jego telefon - Poczekasz minutkę ?
-Jasne.
Brunet wyszedł z pokoju. W prawdzie mówiąc zaskoczył mnie pytaniem o małżeństwo. Ciężko mi go rozgryźć, no bo jaką korzyść miałby ze zrobienia najpierw ze mnie swojej pokojówki, a później żony. Teraz jak sobie dobrze przypomnę, to przy rozpakowywaniu jego rzeczy zauważyłam pudełeczko z jakimiś tabletkami. Nie było nazwy, a całkowicie wyleciało mi z głowy, aby zapytać się o nie Itachiego, chociaż go znając to pewnie odburknąłby tylko coś, nie tłumacząc mi w końcu nic. On i te jego humory. Czekałam na niego jeszcze kilka dobrych minut.
-Przepraszam, miałem naprawdę ważną sprawę do obgadania
-Rozumiem- odpowiedziałam lekko już znudzonym głosem.
-W zamian mogę ci powiedzieć gdzie idziemy...
-Chętnie posłucham- rozpromieniłam się- Nie lubię niespodzianek.
-Pamiętasz to jezioro, które mijaliśmy jadąc tu?
-Tak. Było naprawdę piękne.
-Co powiesz na to, abyśmy się nad nie wybrali ? Możemy podziwiać piękny zachód słońca...
-Kusząca propozycja.
-To ruszajmy- złapał mnie za rękę.
~*~
Szła trzymając mnie ciasno za dłoń. Nuciła coś pod nosem. Był piękny wieczór z rozpościerającym się zachodem słońca. Trochę myślałem o jej słowach dotyczących małżeństwa. Jednak twarda i oschła z niej dziewczyna. Spojrzałem na nią. Była naprawdę piękną kobietą. Na pierwszy rzut oka nie zawsze można to dostrzec, ale przy przebywaniu z nią zauważyłem jej atuty. Nasze oczy się spotkały. Zauważyłem w nich pewne podekscytowanie, a z małych usteczek padły słowa:
-Czemu mi się tak przyglądasz?
-Wiesz, że jesteś bardzo urocza ?
-P-przestań- na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
-Niby nic dla ciebie nie znaczę, a rumienisz się przy każdym komplemencie. Jesteś naprawdę ciekawą osobą
-Ne powiedziałam, że nie jesteś dla mnie nikim ważnym, lubię cię, ale nie w sensie miłosnym...
-Czyli zgodziłabyś się na seks?
-Jeśli nic by nie znaczył to czemu nie ?- wzruszyła ramionami.
-Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi z tak niewinnie wyglądających usteczek
-Wiesz, może nie wyglądam ale nie jestem taka grzeczna- zaśmiała się cichutko.
Stanęliśmy na piasku, który jeszcze był lekko jeszcze lekko ciepły. Zdjąłem buty i podwinąłem trochę nogawki od spodni, a Sakura powtórzyła po mnie. Objąłem ją ramieniem, a ona wtuliła się we mnie mocniej. Woda oblewała nam stopy.
-Chciałabym się wykąpać bo woda w jeziorze jest taka cieplutka.
-No to na co czekasz ?
-Nie mam stroju kąpielowego, a w bieliźnie nie chcę się kąpać- zrobiła zasmuconą minę
-A szkoda chciałbym cię zobaczyć w seksownym stroju kąpielowym- zamruczałem jej do ucha.
-Masz same perwersyjne myśli. Mogę się wykąpać, ale tylko pod jednym warunkiem.
-A więc co ta różowa główka wymyśliła ?
-Wykąpię się bez ubrań jeśli ty nie będziesz podglądać. Przycupniesz sobie na tamtym kamyku i poczekasz aż trochę się pomoczę w wodzie- wskazała mi ręką duży kamień.
-W sumie czemu nie... - odwróciłem się i wolnym krokiem podszedłem do głazu po czym przycupnąłem na nim zapalając papierosa.
-Nie patrzysz ! - usłyszałem krzyk dziewczyny.
-Nieeee.
-To dobrze !
Siedziałem przez chwilę spokojnie, ale w końcu pokusa wzięła nade mną górę. Spojrzałem w kierunku gdzie w wodzie taplała się dziewczyna. Stała do mnie tyłem. Miała naprawdę ładne ciało, z ślicznie jasną skórą. Długie różowe włosy opadały bezwładnie na plecy. Rzuciłem papierosa gdzieś w dal i wstałem. Szybko, ale jak najciszej szedłem w stronę dziewczyny. Złapałem ją w pasie. Jej pisk rozniósł się echem.
-Itachi odejdź i nie patrz się ! - szarpała się.
-Przecież widziałem cię już nagą więc co się tak denerwujesz?- całowałem jej szyję.
-To były inne sytuacje ...
-Tak, tak- moje dłonie wędrowały po jej brzuchu- a z resztą sama powiedziałaś, że nie masz nic przeciwko gdybyśmy....
-W takim miejscu?!- spojrzała na mnie- Nie bądź śmieszny.
-A czemu nie ? Jest ciepło, ty już jesteś rozebrana...
-No nie wiem... - pocałowałem ją, a ona odwzajemniła pieszczotę.
Odwróciła się do mnie przodem i naparła biustem na moją klatkę piersiową. Dotknąłem jej pośladków, a ona objęła nogami moje biodra. Niosłem ją na brzeg cały czas całując. Jej gorące wargi napawały mnie uczuciem, którego jeszcze nigdy nie doznałem. Wyszliśmy z wody. Położyłem ją na piasku. Odgarnąłem z jej twarzy kilka niesfornych kosmyków. Policzki miała czerwone jak piwonie i oddychała ciężko. Całowałem jej szyję, dekolt i piersi. Cichutko wzdychała po każdym pocałunku. Wziąłem w dłoń jedną z jej jędrnych piersi i masowałem. Przejechałem językiem po jej brzuchu. Moja ręka zjechała do jej najczulszego miejsca. Zagłębiłem w niej dwa palce. Z każdą chwilą robiła się co raz bardziej mokra. Krzyknęła błogo, a na palcach poczułem jej ciepłe soki. Lekko zdyszana przewróciła mnie na plecy i usiadła na mnie okrakiem. Rozpinała moją koszulę jeżdżąc palcem po moich mięśniach. Jej zwinne ręce dotarły do zapięcia moich spodni. Powoli rozpinała guzik, a gdy się już uporała zsunęła je wraz z bokserkami. Wzięła do rąk moje przyrodzenie i przejechała po całej jego długości. Wsadziła go do swych gorących ust. Przymknąłem oczy z rozkoszy jakiej mi dawała. Po kilku minutach do jej ust naleciała biała ciecz, którą całą połknęła. Znów leżałem na niej.
-Jesteś już gotowa...- wyszeptałem jej do ucha na co przytaknęła.
Wszedłem w nią wolnym ruchem, tak aby czuła jak najmniejszy ból, jednak i tak na jej twarzy malował się grymas bólu. Natrafiłem na przeszkodę. Czyli była dziewicą.... Wszedłem do końca i powoli zacząłem ruszać biodrami. Na twarzy dziewczyny pojawił się wyraz rozkoszy. Szybko dostosowała się do moich ruchów. Nasze jęki rozchodziły się echem. Doszedłem w jej środku parę minut po niej. Po wszystkim ubraliśmy się, ale Sakura była już tak senna, że ledwo szła.
-Chodź wezmę cię na ręce- zaproponowałem.
-Sama sobie poradzę- przetarła oczy.
-Ależ nalegam- uniosłem ją do góry i usadowiłem wygodnie w moich ramionach. Wtuliła się we mnie, a zanim doszliśmy do domu ona już smacznie spała. Położyłem ją na łóżku i pocałowałem w czoło. Musiałem jeszcze załatwić jedną sprawę....