niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 2 "Kłamstwo"

Ze snu wyrwał mnie dźwięk tłuczonego szkła. Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam w głąb pokoju. Mała lampka nocna oświetlała ciemne pomieszczenie. Zdołałam zobaczyć Itachiego siedzącego na skórzanym fotelu rozbijającego kieliszki do szampana.

-Co ty wyczyniasz? - zapytałam ze złością.

-Posprzątaj to... - mówił bardzo powoli.

-Chyba się w główkę kochanie uderzyłeś.

-Posprzątaj - kontynuował - w końcu to twój obowiązek.

-Chrzań się. Mówiłam już, że jak nie chcesz to mogę sobie wrócić do domu... I co to za idiotyczny pomysł bym spała w samej bieliźnie! - zmarszczyłam brwi.

-Nieposłuszna mała owieczka- kieliszek w jego dłoni raptownie pękł, a na panele zaczęła skapywać krew.

Zerwałam się na równe nogi. Czemu on musi posuwać się do takich rzeczy, by kazać mi coś zrobić. Czerwone stróżki sączyły się ze świeżych ran. Nie wiedziałam co ma zrobić.

-Usiądź - gestem pokazał swoje kolana - To nie jest prośba, to rozkaz.

-Czy mógłbyś mnie nie traktować z góry. Jestem córką szefa mafii trochę szacunku - prychnął - Co cię tak śmieszy ?!

-Masz robić to co ja ci powiem... W końcu chyba chcesz się dowiedzieć co tu robisz ? I czemu akurat ty ?

-Co chcesz przez to powiedzieć ? - przymrużyłam oczy - Czyli chcesz mi powiedzieć co tutaj robię ....

Jeśli to sposób na wyciągnięcie informacji... Muszę to zrobić. Ostrożnie omijając drobinki szkła usadowiłam się na jego kolanach. Usiadłam jednak przodem do niego, by widzieć jego twarz. Jak to musiało wyglądać... Dziewczyna w samej bieliźnie siedząca na kolanach bogatego faceta... Trochę wyuzdany widok.  Moje przemyślenia sprawiły, że oblałam się lekko rumieńcem. Poczułam jak jego dłonie wędrują po mojej tali i plecach. Robił to bardzo delikatnie, ale jednocześnie brudząc mnie krwią. W sumie nie mogę powiedzieć, ze Itachi mnie nie pociąga. Kto oparłby się takiemu mężczyźnie. Bogaty, przystojny, taktowny, seksowny.... czego chcieć więcej ? Oparłam czoło na jego czole.

-Teraz mów - powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy - Czekam.

-I się nie doczekasz - jego usta znalazły się na moich.

Całował inaczej niż ostatnio. Bardziej stanowczo, władczo. Zaplotłam ręce na jego szyi. Zabawne. Mimo, że jestem dla niego niemiło i staram się go nie słuchać, to i tak w takich chwilach zawsze mu ulegam...  Moje rozmyślenia przerwał okropny ból w  okolicy uda. Spojrzałam na Itachiego. Jego twarz nie wyrażałam nic. Szybkim ruchem powędrowałam dłonią do uda... z którego sączyła się krew.Wystraszyłam się. Brunet przejechał mi przed oczami kawałkiem szkiełka. Tym samym, którym przed chwilą mnie zranił. Dotknął nim swoich ust i oblizał krew, która się na nim znajdywał.

-Ty dupku - zamachnęłam się i jednym precyzyjnym ruchem wymierzyłam mu policzek.

-Oh. Daję ci za dużo luzu - wyszeptał i cicho się zaśmiał. Chciałam już zejść z jego kolan, ale zatrzymał mnie i złapał za pośladki. Wstał. Aby nie spaść zaplotłam nogi wokół jego bioder.

Szedł przed siebie. Zatrzymał się i zrzucił mnie na łóżko. Podparłam się na łokciach. Dalej stał przede mną. Uchwycił mą zranioną nogę i zawiesiwszy ją na swoim ramieniu, nachylił się i językiem przejechał po ranie. Nie przeszkadzało mi to... w sumie nawet mi się to podobało. Odkąd tydzień temu tu zamieszkałam robił wiele dziwnych rzeczy. Im bardziej zagłębiam się w poznawanie jego charakteru, dochodzę do wniosku, że jest on trochę... psychiczny. Nie. Sadystyczny, tak to dobre określenie. Lubi się nade mną znęcać psychicznie, jak i fizycznie. Nie wiem tylko czemu mi się to tak podoba... Boję się go, ale i nie potrafię się już bez niego obejść.

Toksyczna miłość ? Psychiczna miłość ?

Ból powoli narastał. Nie mogłam nic zrobić. Brunet trzymał moje ręce nad głową,a drugą ręką siedząc na mnie okrakiem jeździł po brzuchu.

-Przestań. To już się robi bolesne.

-Yhymm - mruknął i kontynuował.

-Ja nie żartuję Itachi.

Odepchnęłam go. Wyprostował się i przez chwilę patrzył się na mnie. Potem bez słowa wstał i wyszedł z pokoju. Wrócił szybko z małym kuferkiem. Usiadł obok na łóżku i zaczął opatrywać moją nogę.

-Widzisz co zrobiłeś. Może w zamian to ty teraz będziesz mi usługiwał, aż rana się nie zagoi- prowokowałam go machając zalotnie wolną nogą.

-Nie prowokuj mnie.

-Co ?  Nie słyszę ? Języka ci w ustach zabrakło ?

-Mój język jest naprawdę sprawny - oparł czoło na moim.

-Nie wierzę.

Przysunęłam się bliżej i zaczęłam go całować. Nie wydawał się zbytnio zdziwiony. Naparłam na niego dłońmi. Teraz to ja siedziałam na nim. Jego ręce masowały moje pośladki. Robiło mi się na przemian zimno i gorąco. Mógł mnie całować kiedy tylko by chciał... ale nic więcej. Nie jestem jeszcze chyba na więcej gotowa.

-Chcę cię mieć zawsze przy sobie. Uświadom sobie w końcu, że już nie ma ucieczki - wyszeptał mi do ucha, a ja na chwilę skamieniałam.

-Jeśli będę chciała to i tak ucieknę. Może nie wyglądam, ale mam wytrzymałe ciało. Trzy razy byłam postrzelona.

-Domyśliłem się po bliznach.

Opadłam na jego klatkę piersiową. Oddychał spokojnie i rytmicznie. Nawet się nie zorientowałam kiedy zasnęłam. Obudziłam się wcześnie. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 8. Przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Dalej leżałam na Itachim. Wygląda strasznie rozkosznie jak śpi. Odgarnęłam kosmyki włosów z jego twarzy. Złapał mnie za nadgarstek.

-Nie śpisz ? - zapytałam.

-Nie. Już dawno wstałem.

-Głooodna jestem.

-Przygotuj łazienkę Sakuro.

-Tak, tak ale ja też idę się kąpać.

-Oh widzę, że ci się spodobało - mruknął przygryzając mi skórę na karku.

-Nic takiego nie powiedziałam. Ale mam ranną nóżkę i pamiętasz miałeś mi usługiwać....

-Ale ja nie mówiłem, że się zgadzam - cmoknął mnie lekko w usta. Po czym wziął mnie na ręce i poszliśmy do łazienki.

Tak jak ostatnio, poszłam rozebrać się za parawan, a Itachi siedział już w wannie. Po kąpieli wysuszył mi włosy i podał ciuchy.

-Nie założę tego. Nie ma mowy.

-Rób co każę - ścisnął mój nadgarstek.

-Ajć... to boli... BOLI IDIOTO ! - próbowałam wyszarpać rękę z jego uścisku - Dobra dawaj to.

Strój pokojówki. Niby nosiłam już taki. Niestety ten był jeszcze bardziej kusy. Widać mi było praktycznie majtki i połowę biustu, zakolanówki i o zgrozo... kocie uszka i ogon. Wiedziałam, że praktycznie tylko on mnie widzi, ale i tak to zbyt zawstydzające by paradować tak po domu.

-Itachii ... A czemu ja nie widziałam jeszcze, żadnych ludzi tu pracujących ?

-Bo wszyscy są w przeciwnym skrzydle domu.

-Ah. Zaprowadzisz mnie tam ?

-Nie ma takiej potrzeby.

-Ale ja nalegam - skrzyżowałam ręce na piersiach.

-Yhym... Zaraz przyjadą tu różni ludzie. Spotkanie służbowe. Prosiłbym cię byś mi towarzyszyła.

-Chętnie. Ale nie mam żadnych ładnych ciuchów...

-Nie trzeba. Jesteś już ubrana - złapał mnie w pasie.

-Chyba se żartujesz. Przyjadą tu ważni ludzie, a ja tak na wpół rozebrana będę za tobą chodzić ? Jak ty to sobie wyobrażasz ?!

-Nie krzycz, nie masz prawa. O nic się nie martw. To są ludzie, którzy mnie dobrze znają...

-Ale gówno mnie to obchodzi. Będę się czuła po prostu niekomfortowo ! Nie rozumiesz ?

-Oj histeryzujesz - wyszedł trzaskając drzwiami.

Ten facet. Czasami zastanawiam się co z nim nie tak. Jest o dużo ode mnie starszy, a zachowuje się jak gówniarz. Aż do czasu spotkania, siedziałam w pokoju i czytałam przypadkową książkę wziętą z półki.
Nie byłam głodna. Czułam się niekomfortowo i tyle. Czytanie przerwał mi Itachi.

-Chodź- pociągnął mnie za rękę.

-Nie. Nie chcę ! - próbowałam strząsnąć jego dłoń.

-Nie pytam się czy chcesz.

Jestem zbyt mało asertywna...

Włóczyłam się za nim, aż dotarliśmy do ogromnych drzwi na końcu korytarza. Oczy wielu osób spoczęły na nas. Moja twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Stanęłam centralnie za  Itachim, by nikt mnie nie zauważył.

-Witam wszystkich - brunet uśmiechnął się.

Po sali przeszły szmery.

-Zajmijcie miejsca - sam usiadł na jednym z foteli i kazał mi spocząć na jego kolanach. Usiadłam posłusznie.
Ludzie w garniturach patrzyli na mnie nieufnie.

-Jak dobrze wiecie poprosiłem was o przybycie, w pewnej sprawie...

Ciekawe...

-Chodzi głównie o fakt pozbycia się rodu Kurama.

Co ? Nie wierzę w to co słyszę !

-Tak masz rację Itachi. Jako głowa klanu nie możesz pozwolić, by ktoś nas przebił - mężczyzna podobny do Itachiego westchnął.

-Wuju Madaro jak ostatnio wspominałeś....

Nie słuchałam byłam za bardzo zszokowana rym co usłyszałam. Od zawsze ród Kurama sprzyjał mojemu. Co oznacza, że jeśli Itachi zaatakuje to mój  klan, będzie im pomagał.

-Uchiha nie mogą pozwolić na upadnięcie...

Uchiha ? Nie przesłyszałam się ?! Ci Uchiha. Po krótkich przemyśleniach... tak to by się zgadzało. Słyszałam o nich, chociaż zbytnio nie interesują mnie sprawy mafii. Najważniejsza yakuza w kraju... Wszystko wskazuje na to, że mieszkam z człowiekiem, którego nie powinnam znać. Moje przybycie tu nie było przypadkiem ! Wstałam raptownie.

-Wytłumacz mi to ! - starałam się utrzymać głos w mocnej tonacji.

-Sakura nie teraz. Później ci to wytłumaczę.

-Wiedziałam, że jesteś dziwny, jednak nie że tak perfidnie mnie okłamujesz ! W tej chwili zabieram się stąd.

-Nie opuścisz tej rezydencji.

-Żebyś się nie zdziwił...

-A co jeśli powiem ci, że twoi rodzice kazali mi cię tu przyprowadzić ?

Nie możliwe. Moje serce raptownie zabiło. Czyli jestem ciągle oszukiwana. Co oni wszyscy knują. Cofnęłam się, po czym ruszyłam biegiem do pokoju. Muszę to wszystko przemyśleć.... To było zbyt nagłe...

Nic nie rozumiem ...




Nareszcie druga część napisana. Jakoś mi to tak mozolnie idzie...

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 1 "Nigdy mi nie uciekniesz"

Kolejny beznadziejny dzień minął jak z bicza strzelił. Samochód podwiózł mnie pod sam próg mojej rodzinnej rezydencji. Odkąd zaczęłam pracować w firmie mojego ojca, straciłam rachubę czasu. Nie żebym narzekała na moje stanowisko. Siedzenie w biurze i pisanie głupot nie można nazwać trudną pracą. Drzwi od samochodu otworzyły się. Wzięłam torbę leżącą na siedzeniu obok i mozolnie poczęłam wychodzić z auta. Upalne dni źle na mnie działały, dostawałam okropnych bólów głowy. Stopy bolały mnie od zbyt wysokich szpilek, plecy z resztą też, kosmyki włosów przykleiły mi się do karku od potu. Po prostu słowem mówiąc- katastrofa.

Byłam ładną kobietą, o chudej niezbyt-wysokiej postawie. Zawsze starałam się być we wszystkim najlepsza.  Moje 20 letnie życie było przepełnione dobrobytem. Jedyna córeczka rodziców oczywiście musiała być rozpieszczana. Może to przez mój paskudny charakter nie ma  przyjaciół. Otwierając drzwi przeczesałam dłonią moje długie różowe włosy.

-Witaj panienko- kilkanaście pokojówek przywitało mnie ukłonem.
-Ayaka weź moją torbę i każ komuś zrobić mi mrożoną kawę. Idę wziąć prysznic.
-Tak panienko.

Ludzie się mnie również boją. Kto normalny chciałby zadrzeć z córką szefa znanej yakuzy ? Może i moja rodzina prowadzi firmę, ale nie zmienia to faktu, że jesteśmy mafią. Wreszcie dotarłam do mojego pokoju. Duże pomieszczenie o kremowych ścianach i ogromnym łóżku po środku. Szafa wbudowana w ścianę by uzyskać jak najwięcej miejsca. Kocham minimalizm. Wyjęłam szorty o kolorze zgniłej zieleni i czarną koszulkę na ramiączkach i ruszyłam pod prysznic w drodze zdejmując ubrania, zostawiając je w nieładzie na ziemi.

Kocham strumienie wody. One jako jedyne uśmierzają ból. Niezliczoną ilość razy koiły moje zszargane nerwy po treningach. By być najlepszą musiałam wiele godzin spędzić na treningach. Dotknęłam opuszkami palców swojego uda, na którym widniał spory tatuaż pawia. Znak rodowy, którego tak bardzo pragnęłabym się pozbyć. Zakręciłam kurek i okręciłam się ręcznikiem.

Spojrzałam na swoją twarz. Duże zielone oczy z worami od niedospania. Blada twarz jak trup i różowe usta, przeciętna twarz bez jakiegokolwiek uroku. Przeczesałam jeszcze mokre włosy i zaczęłam się ubierać.

Ogarnęłam ciuchy walające się po pokoju i zeszłam na duł. Zaszłam do kuchni i wzięłam moją kochaną kawusię. Dzień był piękny więc postanowiłam wybrać się na przechadzkę po ogrodzie. Szybkim i sprawnym krokiem zmierzałam do altanki w głębi ogrodu. Zdziwiłam się lekko gdy zobaczyłam mężczyznę siedzącego tam gdzie właśnie zmierzałam. Miał piękne rysy twarzy, ciemne jak noc oczy i długie czarne oczy. W sumie był bardzo pociągający. W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś facet mający do mojego ojca interes. Ale na mój widok uśmiechnął się i wstał.

Podchodziłam do niego coraz szybciej i z wielką ciekawością. Przyglądał mi się uważnie ale nic nie mówił.

-Dzień dobry. Pan do mojego ojca? - zapytałam wyciągając do niego rękę w geście powitania.

-Nie ja do panienki- złapał delikatnie moją dłoń, aż ze zdziwienia moja kawa wylądowała na trawie i przyciągnął mnie do siebie- przepraszam nie mogę się powstrzymać.

-Proszę pana niech mnie pan puści ! Co sobie pan wyobraża- nie chciałam go uderzyć wiec próbowałam po prostu przemówić mu do rozsądku- Ja nie żartu...- nagle jego usta znalazły się przy moich. Oszołomiona nie wiedziałam jak mam się zachować.

Jego pocałunek był bardzo przyjemny. Był to mój pierwszy pocałunek, ale cóż po prostu pozwoliłam mu kontynuować. Oparłam dłonie na jego torsie i przymknęłam powieki. Nasze języki stykały się od czasu do czasu. Kiedy w końcu przestał oddychałam ciężko. Stałam się naprawdę senna. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam przed utratą przytomności była kamienna twarz mężczyzny i jego słowa "Nigdy mi nie uciekniesz".

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Leżałam na dużym, miękkim łóżku. W okół panowała egipska ciemność. Moje oczy powolutku zaczęły przystosowywać się do panującego mroku. Poczułam, że coś krępuje mi ruchy. Moje nogi były zakute w kajdanki.

Po kilkunastu minutach drzwi w głębi pokoju otworzyły się wpuszczając smugi światła. Do pomieszczenia wszedł ten sam mężczyzna. Ubrany był w czarną lekko rozpiętą koszulę i jeansy. Wyglądał dosyć pociągającą.

-Obudziłaś się już... To dobrze. Może jesteś głodna?- zapytał spokojnie podchodząc bliżej.

-Odejdź. Nawet nie waż się do mnie podchodzić! - wrzeszczałam na niego - To ja głupia przez chwile ci uległam i miałeś okazję mnie pocałować. Tylko po to by mnie gdzieś wywieść i zakuć w kajdany. Ty szujo!

-Nie pyskuj- podszedł do mnie i złapał mnie za policzki - nie chcesz widzieć mnie złego.

-Pieprzony idiota. nienawidzę cię- na policzku poczułam siarczysty ból. Opuszkami palców dotknęłam kącik ust, z którego sączyła się krew - do oczu naleciały mi łzy. Co z tego, że jestem silna, ale jestem też kobietom, takie ciosy, naprawdę mocno bolą. Zbliżył swoją twarz do mojej, aż mogłam poczuć jego oddech na moim policzku. Delikatnie ustami pocałował moją ranę. Jeżykiem przejechał po stróżce ledwo zaschniętej pozostałości krwi.

Nie reagowałam. Nie miałam już sił. Zjechał z pocałunkami na szyję i przygryzał gdzieniegdzie mą skórę.

-Przestań- powolutku podwijał moją czarną bluzkę, nie słuchając mnie

-Czemu miałbym niby przestawać ? - uśmiechnął się dotykając mojego brzucha.

-Aha czyli porwałeś mnie tylko po to by upokorzyć mnie i załamać psychicznie ?

-Można tak powiedzieć. Przez to już nigdy nie będę sam ! Nigdy!- zaczął się śmiać co raz głośniej i głośniej.

-Co się z tobą dzieję! - patrzyłam na niego z przerażeniem - Tak bardzo jesteś samotny?!

Przestał całować mój brzuch. Zauważyłam, że jego oczy lekko zadrżały i wpił spojrzenie we mnie. Długo nic nie mówił. Ja również nic nie mówiłam. Po kilku minutach wreszcie powiedział:

-Może tak... Nie powinno cię to obchodzić - zmarszczył brwi

-Wiem że teraz jestem trochę nachalna... ale jeśli ci to nie przeszkadza mogę tu zostać i tak nienawidzę swego życia...

Wstał raptownie. Z kieszeni spodni wyjął paczkę papierosów i zapalniczkę. Podpalił jednego po czym wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.

Teraz uświadomiłam sobie jaka ja jestem głupia. Facet mnie porywa i chce mnie zgwałcić, a ja jak ta ostatnia pindzia mówię mu że mogę z nim zostać. Jeżeli kiedyś jeszcze coś takiego mi się przytrafi obiecuję zabić się szybciej niż znów wyjechać z takim tekstem....

Minęła na prawdę długa chwila, kiedy brunet przyszedł ponownie. W dłoni trzymał mały kluczyk i starał się ciągle patrzeć prosto w moje oczy. Czułam się lekko speszona.

-Itachi- powiedział zimno- możesz mi mówić Itachi.

-Jestem Sakura

-Wiem to.... Od tej pory będziesz tu mieszkała.

-Ale..

-Sama powiedziałaś, że przy mnie zostaniesz.

-Na pewno moja rodzina zacznie mnie szukać

-Wątpię w to - powiedział prawie niesłyszalnie.

-Dlaczego pozwoliłeś mi tu zostać ?

-W sumie to nie wiem. Ale od dziś będziesz moją osobistą pokojówką. Masz spełniać każdą moją najmniejszą zachciankę.

-Jednak... postanowiłam, że raczej wrócę do domu- zaczęłam mówić cichutko

-Teraz już nie masz możliwości ucieczki. Twoje życie należy teraz do mnie.- przejechał dłonią po mojej nodze, docierając aż do uda na którym widniał tatuaż. Rozkuł mnie z kajdanek. - Wstań idziemy do łazienki.

-Ale ja się już dziś kąpałam

-Ale ja nie. Dotrzymasz mi towarzystwa w łazience.

Moja twarz spłonęła rumieńcem. Uchwycił moją dłoń i pociągnął za sobą. Szliśmy przez duży hol, aż w końcu dotarliśmy do łazienki. Duże pomieszczenie o ciemnych kafelkach i jasnym oświetleniu wyglądało przepięknie. Na środku stała wielka wanna.

-Rozbieraj się - usłyszałam przy uchu polecenie.

-Nie, ja się wstydzę...

-W końcu miałaś robić wszystko co ci powiem. Chyba nie chcesz znów oberwać. Objął mnie mocno w pasie i zaczął zdejmować moja bluzkę. Po chwili stałam w samym staniku.

-Sama sobie poradzę - wyszarpałam się z objęcia i wbiegłam za kotarę.

Moje serce biło strasznie szybko. Na twarzy czułam ciepło. Muszę zrobić to co on chciał, bo inaczej znów dostanę po twarzy.

-Sakura ty idiotko- szepnęłam do siebie powoli zdejmując ubrania.

Na półce leżały śnieżnobiałe ręczniki. Wzięłam jeden i owinęłam się nim ciasno. Kiedy wyszłam zza kotary brunet siedział już w wannie. Uśmiechnął się niezauważalnie na mój widok i  skinął dłonią bym do niego podeszła.

-Wyglądasz naprawdę uroczo

-Dz..dziękuję

Podchodziłam bardzo wolno, aby jak najszybciej skończył kąpiel. Kiedy byłam już wystarczająco blisko poczułam jego dłoń na swojej i raptowne pociągnięcie. Wylądowałam w wannie w jego objęciach.

-Nie tak miało wyglądać moje życie. Myślałam, że jak zapytam się czy tu mogę zostać zabijesz mnie szybciej...

-Myliłaś się Sakurciu. Teraz już na zawsze będziesz musiała dotrzymywać mi towarzystwa... -złożył pocałunek na moich plecach -  Masz naprawdę piękne ciało - wyszeptał mi do ucha.

Po kąpieli musiałam wcisnąć się w bardzo skąpy strój pokojówki. Przez całą kolację musiałam siedzieć na kolanach Itachiego. Nigdzie nie mogłam pójść bez niego. Tak oto zaczęło się moje bardzo nietypowe życie...

C.D.N


I tak oto pierwszy rozdział gotowy i oddany do czytania.